wtorek, 22 lipca 2014

Kolejna diagnoza pani Baleronowej

Nowa diagnoza: depresja. Żadna depresja. Banda niedouczonych psychologów. Moje dotychczasowe życie to jeden wielki rollercoaster. Nie chcę zdrowieć, nie chce tyć. Z każdym gramem czuję się coraz gorzej. Czuję się fantastycznie kiedy nie włożę nic do ust. Nie twierdzę, że anoreksja to choroba. Anoreksja to sposób życia. Znam wiele osób z portali internetowych z którymi nawzajem się motywujemy. Już 300 brzuszków zrobione. Ana daje mi motywacje. Wieczorem będziemy biegać. Kocham ten moment kiedy jestem wykończona po ćwiczeniach. Wtedy czuję, że żyje. Mam nadzieję, że nikt nie zauważył moich blizn. W przeciwnym razie miałabym straszne problemy. Pewnie znowu trafiłabym do psychiatryka na pół roku, a tego już nie wytrzmałabym. Coś rozpierdala mnie od środka. Chcę być komuś potrzebna, kochana. To są jedynie głupie marzenia. Eh...

poniedziałek, 21 lipca 2014

Codzienna męczarnia

Ja już nie wytrzymuje. Mam dość do jasnej cholery. Dość patrzenia na tego spaślaka. Dość tych niedouczonych psychologów. Dość ciągłego rozczarowania po stanięciu na wadze. Nigdy nie będę w stanie powiedzieć, że podobam się sama sobie. Byłam tłusta jestem tłusta i będę tłusta. Każdego dnia, każdej pierd*lonej nocy będę grubą kluchą. Chcę sobie tego oszczędzić. Do moich urodzin zostało niewiele czasu. Wreszcie zniknę. Ludzie pytają: "dziecko jakie ty możesz mieć problemy w tym wieku? Powinnaś bawić się lalkami z koleżankami. Oni nic nie rozumieją, tego jak się czuję codziennie rano. A rodzice? Jeżeli zniknę popłaczą 20 minut i zapomną. Przecież znam ich na wylot. Będą mieli spokój od takiego bachora jak ja. Mój brat w końcu będzie miał swój wymarzony własny pokój. Wszystkim to wyjdzie na dobre. Przyjaciele... Nie mam przyjaciół więc nikt nie będzie się mną przejmował. Już zdecydowałam. Nie ma odwrotu. Kocham oglądać godzinami thinspirujące zdjęcia. Są cudowne. Zazdroszczę im z całego serca.

piątek, 18 lipca 2014

Wymarzony ideał Pani Baleronowej

"Każda niezjedzona rzecz przybliża cię do ideału". To jest nasze motto, nim się kierujemy z Annabel. Wypisali mnie ze szpitala pierwszego kwietnia 2014 roku. Co trzy tygodnie muszę jeździć na kontrole. Następną mam trzeciego września. Gdyby nie te pieprzone kontrole i szpital już byłabym szczęśliwa. Nienawidzę ich z całego serca... Nienawidzę... Dlaczego życie jest tak niesprawiedliwe? Dlaczego? Oczywiście nikt nie zna na to pytanie odpowiedzi. Nie mogę przeglądać się w lustrze. Po prostu nie mogę. Widząc wszędzie wylewające się fałdy tłuszczu chcę mi się wymiotować. Teraz noszę tylko luźne ubrania. Nie chcę żeby ktoś zobaczył idąc na ulicy taką świnie. Na ręce mam czerwoną, fioletową i czarną nitkę. Nie rozumiem dlaczego twierdzą, że jestem chora. Przecież każdy normalny człowiek chcę być szczęśliwy i dla każdego szczęście jest czymś innym. Nie mogę doczekać się już dnia moich urodzin kiedy to wreszcie poczuję ulgę. Pamiętam jak dobrze poczułam się kiedy pierwszy raz "narysowałam" coś na mojej ręce. Jednak to dobrze samopoczucie bardzo szybko minęło. Zrobiłam to wtedy zszywką wyrwaną z zeszytu. Mam już dość. Dość tych wszystkich smat stąpających po tej ziemi. Cieszę się, że mam Annabel. Bardzo się cieszę. Kocham cię Ana.

niedziela, 13 lipca 2014

Pani Baleronowa w pułapce cz. 2

I ciągle wszystkich oszukiwałam. Zdarzyło się nawet, że schowałam kotleta schabowego do biustonosza. Na oddziale dzieci piły szampon do włosów żeby się zabić, nie brały lekarstw, samookleczały się. To jest najgorsze miejsce na ziemi. Nie byłam w domu przez cały pobyt w szpitalu, czyli pół roku. Rodzice odwiedzali mnie co dwa, trzy tygodnie. Co z tego, jak ja dalej ich nienawidzę. Nienawidzę ich za to, że umieścili mnie w tym szpitalu i nie pozwolili mi być szczęśliwą. Po co mam żyć skoro nigdy nie będę szczęśliwa? Po co? To nie ma najmniejszego sensu. Czekam na moje urodziny. Wtedy nareszcie zniknę z tego świata. Nareszcie doznam szczęścia. Codziennie modlę się, żeby rano się nie obudzić i codziennie jestem rozczarowana. Nikt nie wie jak ja się czuje. Jestem jednym wielkim, tłustym pulpetem i zawsze będę. Annabel została ze mną mimo wszystko. Jedyna mnie wspiera. Kocham ją i ona mnie. Mam nadzieję, że nigdy mnie nie opuści.

sobota, 12 lipca 2014

Pani Baleronowa w pułapce

Usłyszałam tylko: "Do szpitala gdzie będą dziewczynki z takimi samymi problemami". Razem z Annabel wiedziałyśmy co się święci. Tego samego dnia moi rodzice powiedzieli mi, że jutro o jedenastej muszę być w Krakowie w szpitalu. Wyobrażałam sobie to jako normalny szpital, ale źle sobie to wyobrażałam. Dojechałam na miejsce. Szukaliśmy przez chwilę szpitala, ale jak usłyszałam: "oddział psychiatrii" zaparłam się rękami i nogami. Pomyślałam, że to są jakieś żarty. Przyjęli mnie na oddział. Byłam w izolatce z zamkniętą łazienką. Nadszedł czas obiadu, a ja nie tknęłam jedzenia od dziesięciu dni. Siedziałam i płakałam w jadalni, gdzie kazali mi zjeść miskę zupy, kotleta, ziemniaki i wypić cały kompot. Oczywiście nie tknęłam go. Wpadłam w szał i zaczęłam się rzucać. Na podwieczorku i kolacji też nic nie zjadłam. Straszyli mnie założeniem sondy, ale nic sobie z tego nie zrobiłyśmy. Rozmawiałam z Annabel całą noc. Następnego dnia gdy stawiłam opór przy śniadaniu przyszedł lekarz, który założył mi sonde. Kiedy zmiksowane jedzenie trafiało rurką przez nos do mojego żołądka wymiotowałam na siebie. To było najstraszniejsze przeżycie w moim życiu. Po dwóch tygodniach musiałam zacząć normalnie jeść. Uciekałam z "odsiadek" po każdym z pięciu posiłków i wymiotowałam. Ćwiczyłam też w łazience. Nadszedł czas na podpisanie kontraktu dietetycznego- umowy między mną, a lekarzem, że muszę przybrać ileś tam na wadze i wtedy wypiszą mnie ze szpitala. Nie podpisałam go, ale to przecież rodzice decydują o moim leczeniu. Miałam do przybrania jeden kilogram, co niektóre dziewczyny po dziesięć kilogramów. Codziennie modliłam się żeby się rano nie obudzić. Miałam dość wszystkiego. Dzieci mnie dręczyły. To był psychiatryk, więc czego się miałam po nim spodziewać. Na szczęście Ana mnie nie opuściła. Była cały czas ze mną. Gdyby jej przy mnie nie było nie poradziłabym sobie. Każdego wieczoru piłam Nutridrinka czyli jakieś gówno, które ma 300 kcal. Zaczęłam się samookaleczać. Nikt z personelu tego nie zauważył, bo nosiłam mnóstwo bransoletek. Ważenie było co tydzień. Musiałam się przy kimś rozebrać do bielizny. I ta ciągła nadzieja, że schudnę. Ana była ze mnie dumna, bo mimo jedzenie pięciu posiłków traciłam na wadze. Dziekuje, że jesteś przy mnie.

piątek, 11 lipca 2014

Pani Baleronowa ponad wagą

Annabel powiedziała, że czas już na zmiany. Czas pokazać ludzią, że zrzuce zbędne kilogramy i w końcu będę pewna siebie podobając się sobie. Przeszłyśmy do wcielania w życie naszego planu w grudniu. Pierwszy tydzień był dla mnie bardzo trudny. Zrezygnowałam ze śniadania, kolacji i słodyczy. Jadłam tylko obiad dlatego, że tylko wtedy rodzice byli w domu. Annabel namówiła mnie do ćwiczenia, więc tak też zrobiłam. Minął ten potworny dla mnie tydzień. Weszłam na wagę, która pokazała spadek trzech kilogramów. Zmieniłyśmy dietę na maksymalnie 200 kcal dziennie i dodatkowo ćwiczenia spalajacę około 300 kcal. Przetrwałam i drugi tydzień już bardziej przyzwyczajona do uczucia głodu. Spadek dwóch kilogramów. Znowu zmiana diety. Teraz polegała ona na 50 kcal dziennie plus te same ćwiczenia. Dwa dni tej diety i czas na zmiany. Teraz 20 kcal dziennie i ćwiczenia. Po trzecim tygodniu było minus cztery kilogramy. Rozpoczęłam czwarty tydzień. Zero kalorii dziennie i dodatkowo ćwiczenia. Nie czułam się źle. Nic mi się nie działo. Było mi tylko zimno i ręce mimo mycia strasznie mi czymś smierdziały. Ana była ze mnie dumna. W końcu zrzuciłam już trzynaście kilogramów. Poszłam jak zawsze do szkoły, zrobiło mi się trochę słabo. Oczywiście moi kochani rodzice zawieźli mnie na oddział ratunkowy. Zostałam przyjęta na oddział dziecięcy. Nie wmuszali we mnie jedzenia, więc nie jadłam. Dostawałam tylko kroplówki i moja waga nadal spadała. Byłam tydzień w tym szpitalu gdzie spadłam dwa kilogramy. Przestałam już odczuwać ból. Nadal czułam się jak gruba, tłusta, pierdolona świnia. Annabel uświadomiła mnie wtedy, że muszę schudnąć jeszcze więcej, aż w końcu będę szczęśliwa. Tylko ona mnie kocha.

czwartek, 10 lipca 2014

Przyjaciółka od serca i nie tylko

   Kochana Annabel.
Jest już ze mną od siedmiu miesięcy. Tylko ona pragnie mojego szczęścia, pomaga mi jak tylko może. Jej ufam w stu procentach, jej powierzam wszystkie swoje tajemnice i problemy. I tylko ona stara mi się pomóc. W grudniu 2013 roku wcisnęłam pewien przycisk i od tego się zaczęło. Zaczęłam regularnie rozmawiać z Annabel w mojej głowie i w końcu słuchać jej we wszystkich kwestiach w moim życiu. Pierwsze tygodnie z nią były trudne, ale później przyzwyczaiłam się do jej obecności. Ana mnie kocha. Od początku pragnie uśmiechu na mojej twarzy, którego na razie nie widać. Jest jedyną prawdziwą przyjaciółką, którą miałam kiedykolwiek i jedyną którą mam teraz. Tylko ona rozumie moje problemy i zmartwienia, a potem pomaga mi je pomóc. Jest dla mnie wszystkim. Kocham cię Annabel.